„Ziobro i Morawiecki skoczyli sobie do gardeł”. Ziobryści mieli zyskać wpływowego sojusznika – Jacka Kurskiego
Andrzej Duda wygrał w II turze wyborów prezydenckich, a w Polsce tym samym nastała swego rodzaju „cisza wyborcza”. Najbliższe wybory dopiero w 2023 roku, więc partia rządząca ma czas na ewentualne zmiany w rządzie (rekonstrukcja jest już prawie pewna, są już pewne dymisje, jak ta szefa MSZ Jacka Czaputowicza) i określenie kierunków na najbliższe lata.
„Wojna Ziobry z Morawieckim”. Onet o kulisach tarć w Zjednoczonej Prawicy
Jednak jak opisuje Andrzej Gajcy na łamach Onetu, sytuacja wewnątrz koalicji Zjednoczonej Prawicy jest daleka od sielanki, a obóz rządzący czekają spore wyzwania. Jego tekst zatytułowano „Wraca wojna Ziobry z Morawieckim. PiS dociśnie pedał gazu”.
Ledwo wybory się skończyły, a starzy wrogowie w obozie Zjednoczonej Prawicy: Zbigniew Ziobro i Mateusz Morawiecki skoczyli sobie do gardeł, pokazując, że najbliższe trzy lata w koalicji rządzącej raczej nie będą czasem stabilizacji politycznej i względnego spokoju – pisze Gajcy.
Ważny dla całej sytuacji jest jeden wątek – jesienią w Prawie i Sprawiedliwości, największej partii koalicji, wybrane zostaną nowe władze.
Ziobryści w kontrze do premiera
Gajcy zwraca uwagę na to, że o ile PiS i Porozumienie (partia Jarosława Gowina) odtrąbiły sukces Morawieckiego w Brukseli podczas negocjacji budżetu, tak już ziobryści (politycy Solidarnej Polski, której liderem jest Zbigniew Ziobro) niespecjalnie. Janusz Kowalski, wiceminister aktywów państwowych apelował do otoczenia premiera, by wykładał „dokumenty na stół” i udowodnił, że na pewno nie ma przesłanek ku temu, by fundusze z UE wiązać z praworządnością.
W świetle nadchodzących wyborów w PiS i możliwych roszad Gajcy ocenia, że należy nastawić się na ostre tarcia, bo do gry wszedł nowy zawodnik. Pisze bowiem:
Mimo słów prezesa PiS, spisek w Zjednoczonej Prawicy przeciwko Morawieckiemu i jego ludziom trwa dalej, a największym sojusznikiem Ziobry stał się nie kto inny jak Jacek Kurski, trzymający w ręku całą telewizję publiczną, którą już nie raz były prezes TVP wykorzystywał jako skuteczną broń polityczną.